Z lekkim opóźnieniem, ale jest.
Droga Krzyżowa o. Jerzego Sermaka SJ
"Pozwól mi, Panie, kroczyć Twoją drogą. Spraw, by stała się ona również moją. Daj mi odwagę, bym się nie przeraził tym, czego na tej drodze doświadczę. Pociągnij mnie za sobą. Razem będzie nam lżej. Pomóż zrozumieć, że mnie potrzebujesz.
I Skazaniec
Panie, kto Cię skazał na ukrzyżowanie: Judasz, Kajfasz, Piłat, faryzeusze...? Ja to uczyniłem. Bo to ja jestem zdrajcą, tchórzem, zazdrośnikiem. Ja widzę w Twojej Osobie zagrożenie mojej wolności, władzy, mądrości. Tak łatwo osądzam Cię i skazuję w moich braciach, gdyż zapominam o Twoich słowach: Cokolwiek uczyniłeś jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie to uczyniłeś. Skazuję Cię, gdy moja wolność przemienia się w samowolę, moja władza w niezależność, moja mądrość w zarozumiałość. Z pokorą Syna Bożego zgadzasz się na mój wyrok, cierpliwie czekając, że kiedyś wreszcie dojrzeję i przejrzę.
II Obarczony krzyżem
Wyruszasz w drogę, nie sam jednak, lecz z krzyżem. Jest taki ciężki, niewygodny, tak mocno uraża ubiczowane ciało. A ja stoję z boku zadowolony, że ten krzyż nie mnie przygniata. Zajęty sobą, nie myślę o Tobie i o Twoim bólu. Nie zastanawiam się nad tym, że Ty niesiesz mój krzyż. Wziąłeś go za mnie, bo ja tego nie chciałem uczynić. Tak panicznie bronię się przed wszystkim, co w moim życiu nosi znamiona krzyża. Boję się go i odrzucam od siebie. Ty go przyjmujesz, bo widzisz w nim nie tylko ludzką złość czy słabość, ale również wolę Ojca. Ufasz, że nadejdzie dzień, gdy przyjmę mój krzyż nie tylko bez buntu, ale również z wdzięcznością.
III Przywalony krzyżem
Chyba przeholowałem. Zbyt ciężki jest krzyż, który złożyłem na Ciebie. Upadasz. Ale mnie to nie wzrusza. Zresztą i tak zaraz powstajesz, bierzesz krzyż i kroczysz dalej. Podziwiam Cię. Skąd tyle mocy w Twoim umęczonym ciele? Nie umiem spojrzeć na siebie i przyznać się, że to mój sąd i mój krzyż Cię przywaliły. Upadasz, abym ja mógł powstać. Nie wstydzisz się swojej słabości, abym ja w Tobie odnajdywał swoją moc. Znów bierzesz krzyż na swe ramiona, aby mi ulżyć. Ruszasz w dalszą drogę, abym ja nie musiał stać. Podnosisz się z ziemi, abym ja nie leżał w błocie. I masz nadzieję, że wreszcie czegoś się od Ciebie nauczę.
IV Spotkanie z Matką
Dla dziecka, niezależnie od tego, ile ma lat, zawsze najbliższą osobą jest matka. Nikt jej nie zastąpi, bo nikt nie umie tak współcierpieć jak Ona. Jeden jej gest, jedno słowo, a nawet sama jej obecność łagodzi ból krzyżowej drogi. Matko, ile Cię trzeba cenić... Nie mogło Jej braknąć na Twojej drodze męki. Stała Matka Bolesna wśród rozkrzyczanego tłumu. Nikt Jej nie zauważył oprócz Ciebie. Spojrzeliście na siebie i to wam wystarczyło. Ona wiedziała, że potrzebny jest Twój krzyż, a Ty zobaczyłeś, że w swojej męce nie jesteś sam. A może trzeba wziąć krzyż i naśladować Cię, by się przekonać, kim naprawdę jest Matka?!
V Szymon z Cyreny
Wracał zmęczony do domu i do swoich, którzy tam nań czekali. Usłyszał zgiełk; zobaczył tłum. Przystanął na chwilę z ciekawości. I wtedy przymuszono go, aby Ci pomógł w dźwiganiu krzyża. Dopiero później się dowiedział, kim był Skazaniec. Stał się Twoim mimowolnym pomocnikiem w dziele zbawienia. Potrzebowałeś nawet tej przymuszonej pomocy, bym zrozumiał, że zbawienie przychodzi na drodze współpracy Boga z człowiekiem, we wspólnym niesieniu krzyża. Kiedyś Ty, Panie, potrzebowałeś człowieka, by pomógł Ci nieść krzyż. Teraz ja potrzebuję Twojej Boskiej pomocy, bym nie ustał w drodze.
VI Weronika
Niewiele mogła pomóc słaba kobieta. Nie potrafiła jednak spokojnie patrzeć na Twoje umęczenie. Gdy się zbliżyłeś, szybko wyciągnęła chustę i delikatnie otarła nią Twoją zakrwawioną twarz. Ten prosty gest ludzkiego miłosierdzia nie uszedł Twojej uwagi. Uczyłeś, że nawet kubek wody, podany spragnionemu, nie pozostanie bez nagrody. Nagrodą dla Weroniki stało się Twoje odbicie na chuście; na narzędziu jej miłosierdzia. Jakże mi jeszcze daleko do tej kobiety; zbyt często staję wobec ludzkich potrzeb i wydaje mi się, że nie jestem w stanie ich zaspokoić. Jakże mi daleko do Ciebie; wciąż nie potrafię być wdzięczny za każdy gest dobroci.
VII Drugi upadek
Nie pomogły ani obecność Matki, ani współpraca Szymona, ani chusta Weroniki. Upadasz drugi raz. Krzyż okazał się zbyt ciężki. Brakło czegoś zasadniczego: zapomniałem, że niesiesz mój krzyż i że to ja muszę Ci w tym pomóc. Stoję z boku zadowolony, że to inni za mnie się męczą, robiąc to, co ja powinienem czynić. Udaję, że wszystko jest w porządku, że mam czyste sumienie. Dopiero ten drugi upadek lekko mnie zaniepokoił. Szybko jednak się uspokajam, gdy widzę, że wstajesz, by kontynuować drogę. Może jeszcze znajdzie się ktoś, kto Ci pomoże, byś doniósł krzyż aż do celu. Byłem to nie musiał być ja. A Ty wciąż cierpliwie na mnie czekasz.
VIII Płaczące niewiasty
Kobieta jest bardziej uczuciowa, w jej reakcjach więcej jest serca. Tak boleśnie zostały poruszone serca jerozolimskich matek, które patrzyły na Twoją zalaną krwią i potem twarz. Swą litość mogły wyrazić tylko szczerymi, pełnymi współczucia łzami. Zatrzymujesz się przy nich, ale im nie pozwalasz zatrzymać się tylko na litości nad Sobą: Me płaczcie nade Mną, ale nad sobą i nad waszymi dziećmi. Bo przecież ta droga jest za nas. Ten krzyż jest naszym ciężarem. Nie wystarczy więc użalać się nad Tym, kto go niesie, ale przede wszystkim nad tymi, z powodu których On musi go dźwigać. A ja wciąż jeszcze nie potrafię zapłakać nad sobą.
IX. Trzeci upadek
O Jezu, Ty znów upadasz! Wiem, że powstaniesz, nawet bez mojej pomocy. W tym kolejnym upadku jesteś mi tak bliski. Nie wstydzisz się okazać słabości, gdy ja tak bardzo chcę w oczach ludzi uchodzić za mocarza. Nie boisz się zabrudzić ziemią, gdy ja tak bardzo chcę być czysty. Nie obawiasz się, że kolejny raz upadasz, gdy mnie tak bardzo zależy na tym, by ludzie podziwiali moją doskonałość. Ty - Bóg upadasz po raz trzeci na tej samej drodze, bo chcesz, bym ja - człowiek uczył się od Ciebie pokory na mojej drodze. Kiedyż pojmę, że wielkość człowieka nie polega na umiejętności unikania upadków, ale na umiejętności powstawania?!
X Odarty z szat
Droga krzyżowa skończona. Z trudem doprowadzono Cię na Golgotę. Ci, którzy to uczynili, nie myślą jednak kończyć naigrawania się z Boga. Pierwszy gest ich okrutnej zabawy polega na odarciu Cię ze strzępów odzienia. Jak strasznie boli odrywanie płótna od zastygłych ran! O wiele bardziej jednak boli obnażenie Cię z ludzkiej godności. Ale to nie Ty jesteś nagi; jest nim nienawistny człowiek. Gdy to sobie uświadomi, będzie się krył przed Tobą jak Adam w raju. Czy jednak może się skryć człowiek przed Bogiem? Kiedy i ja zrozumiem, że mogę się ukryć przed ludźmi, a nawet przed sobą, ale nigdy przed Tobą?!
XI Przybity do krzyża
Wielkimi gwoździami przybijają Twoje ręce i nogi do krzyża. Czyżby się obawiali, że możesz z niego zejść? Co za okrutny paradoks; tak mocno Cię przybili, a jednak krzyczą: Jeśli jesteś Synem Bożym, zstąp z krzyża, a uwierzymy w Ciebie. Nie zstępujesz, bo nie chcesz, nawet w tej ostatniej, najboleśniejszej chwili życia, uczynić cudu dla Siebie. Nie chcesz, by ludzie czuli się cudem zmuszeni do wiary w Ciebie. W tej ostatniej godzinie pragniesz, żebyśmy przyjęli, że wierzyć w Ciebie, to wziąć krzyż na każdy dzień i pozwolić się przybić do niego. A ja wciąż jeszcze nie rozumiem, że uciekając przed krzyżem, uciekam od Ciebie.
XII Wykonało się
Zanim skonasz, wypowiesz jeszcze kilka słów z wysokości krzyża. Pragnę - ja wiem Panie, że nie chodzi Ci tylko o zaspokojenie pragnienia, jakie czuło Twe umęczone ciało, ale o pragnienie, by Twój krzyż i Twoja śmierć stały się bramą zbawienia dla wszystkich, którzy w Ciebie uwierzą. Niewiasto, oto syn Twój; synu, oto Matka twoja. Dzięki Ci, Jezu, za Matkę. Obiecuję, że będzie Jej u mnie dobrze. Dzięki Niej nie jestem sierotą. Ojcze, w Twoje ręce oddaję ducha mojego. Ludzie mogą tylko zabić ciało, duch należy do Boga. Wykonało się to wszystko, co z woli Ojca miałeś sprawić dla ludzi na ziemi. Umierasz, abym ja mógł żyć.
XIII W ramionach Matki
Była z Tobą zawsze, od chwili poczęcia aż po krzyż. Jakże inaczej patrzę na Maryję, gdy trzyma w ramionach małe Boże Dziecię, a inaczej, gdy widzę Matkę Bolesną, podtrzymującą Twoje martwe ciało. Nie oszczędziłeś Jej bólu matki, patrzącej na śmierć swego dziecka. Dlaczego? Być może dlatego, bym uwierzył, że i mnie po śmierci przyjmie w swe ramiona Matka, pod warunkiem jednak, że już teraz wezmę Ją do siebie i razem z Nią wrócę spod krzyża do swego domu, do ludzi i pracy. Matko Bolesna, bądź ze mną dzisiaj i w godzinę śmierci.
XIV Grób
Na koniec złożono Twe martwe ciało do grobu. Tym, którzy to uczynili, wydawało się, że w ten sposób rozwiązali problem Proroka z Nazaretu. Wkrótce jednak się okazało, jak bardzo się mylili. Można zabić człowieka, ale nie Boga. Można zabić ciało, ale nie ducha. Grób, wykopany w ziemi, mieści w sobie tylko to, co z ziemi pochodzi. Ileż nadziei w Twoim, Jezu, grobie. On jest pusty. I dlatego w Ciebie wierzę. I wiem już, co znaczą słowa św. Pawła: Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara. Wierzę, Panie, ale zaradź niedowiarstwu memu.
Dzięki Ci, Jezu, że pozwoliłeś mi towarzyszyć Ci na drodze krzyża. Już teraz wiem, jak ona była dla mnie ważna. Teraz wiem, że jest to również moja droga do szczęścia. Rozumiem Twoje słowa: Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Pomóż, Panie, wytrwać przy Tobie w krzyżu, abym mógł razem z Tobą cieszyć się chwałą zmartwychwstania w domu Ojca, gdzie i dla mnie poszedłeś przygotować mieszkanie, bym w nim żył na wieki. Amen."
+++
Boże, daj mi gotowość, abym każdego dnia brała krzyż na swoje ramiona i razem z Tobą wyruszała na Golgotę mojego życia. Abym potrafiła dźwigać się z każdego upadku i, abym pamiętała, że "przez Krzyż idzie się do Zmartwychstania. Innej drogi nie ma" ( bł.ks.Jerzy Popiełuszko)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz